O moim problemie pisałam tu:
http://notkanadzis.blogspot.de/2016/03/kroski-na-rekach-wyeliminowac-w-dwa.html
W skrócie: mam krostki. Krostki są brzydkie - niby mocno ich nie widać ale mogłyby zniknąć.
Witaminą C zawartą w tym serum nie udało mi się ich pozbyć. Zaleczyć też nie... ;( Skóra tam gdzie ich nie ma wygląda lepiej ale nie taki był cel.
Jakieś inne pomysły?
Dodam, że mam na rękach kilkadziesiąt (nie, nie przesadzam) pieprzyków, więc nie będę tego mechanicznie peelingować.
Początki zawsze są trudne
poniedziałek, 21 marca 2016
niedziela, 20 marca 2016
Pomysł na niedzielne śniadanie
Uwielbiam śniadania w dni wolne. Mamy wtedy wystarczającą ilość czasu, żeby spokojnie zjeść, wypić herbatę i pogadać. Dzisiaj było o językach obcych i tak zwanych uchodźcach. Gorący temat.
Niby w tygodniu też znalazłby się na to czas, jednak ja od rana już myślę o tym co będzie się działo w pracy - jestem jeszcze na tym momencie, że praca powoduje dużo stresu.
Moja dzisiejsza propozycja śniadaniowa nie zawiera mięsa. Kiedyś szynka była podstawą śniadań i kolacji... aktualnie nie mogę jej jeść. Niedobrze mi później i mam takiego "kapcia w buzi" i żadne mycie zębów nie pomaga. Wyjątek to samemu przygotowana od podstaw szynka ale takie rarytasy zdarzają się tylko na święta.
Na zdjęciu widać:
- pastę jajeczną z wiejskich jajek, naprawdę wiejskich, sama widuję czasem te kury- przepis poniżej
- chleb własnej roboty, dwie kromki wystarczą żeby się totalnie najeść. Plusem jest fakt, że jak sama piekę to mogę do niego nawrzucać każdą ilość nasion, a uwielbiam ich ogromne ilości. Niestety gotowe chleby nie spełniają moich oczekiwań
- szczypiorek - zjadam w każdej ilości
- masło firmy kerrygold - drogie jak diabli ale jedyne które mi smakuje
- paprykę
- ser gouda, ale prawdziwa gouda która aż się rozpływa w ustach. W słabej jakości serach ja wyczuwam ocet - z reguły lądują w koszu :( Dlatego jeżeli chodzi o sery to wolę kupić mniej lepszej jakości czyli najczęściej drogiego niż więcej beznadziejnego.
Przepis na pastę jajeczną:
1. jajka ugotować na twardo, wystudzić, obrać, zetrzeć na drobnej tarce, dodać sól i pieprz, dużo pieprzu
2. dodać tyle łyżeczek majonezu ile było ugotowanych jajek - jedne płaskie, inne czubate (na zdjęciu widać porcję z 5 jajek)
3. wymieszać, doprawić do smaku jeżeli potrzeba
4. to czerwone to świeża drobno pokrojona papryczka chili - bardzo lubię więc dodaję, nie jest konieczna
5. pastę jajeczną na kanapkę, na to szczypiorek i jeść jeść jeść (nie smarować już kromki masłem bo majonez sam w sobie jest bardzo tłusty)
Jak tak patrzę na ten wpis to wygląda na to, że odżywiamy się bardzo zdrowo. Cieszy mnie to :)
Niby w tygodniu też znalazłby się na to czas, jednak ja od rana już myślę o tym co będzie się działo w pracy - jestem jeszcze na tym momencie, że praca powoduje dużo stresu.
Moja dzisiejsza propozycja śniadaniowa nie zawiera mięsa. Kiedyś szynka była podstawą śniadań i kolacji... aktualnie nie mogę jej jeść. Niedobrze mi później i mam takiego "kapcia w buzi" i żadne mycie zębów nie pomaga. Wyjątek to samemu przygotowana od podstaw szynka ale takie rarytasy zdarzają się tylko na święta.
Na zdjęciu widać:
- pastę jajeczną z wiejskich jajek, naprawdę wiejskich, sama widuję czasem te kury- przepis poniżej
- chleb własnej roboty, dwie kromki wystarczą żeby się totalnie najeść. Plusem jest fakt, że jak sama piekę to mogę do niego nawrzucać każdą ilość nasion, a uwielbiam ich ogromne ilości. Niestety gotowe chleby nie spełniają moich oczekiwań
- szczypiorek - zjadam w każdej ilości
- masło firmy kerrygold - drogie jak diabli ale jedyne które mi smakuje
- paprykę
- ser gouda, ale prawdziwa gouda która aż się rozpływa w ustach. W słabej jakości serach ja wyczuwam ocet - z reguły lądują w koszu :( Dlatego jeżeli chodzi o sery to wolę kupić mniej lepszej jakości czyli najczęściej drogiego niż więcej beznadziejnego.
Przepis na pastę jajeczną:
1. jajka ugotować na twardo, wystudzić, obrać, zetrzeć na drobnej tarce, dodać sól i pieprz, dużo pieprzu
2. dodać tyle łyżeczek majonezu ile było ugotowanych jajek - jedne płaskie, inne czubate (na zdjęciu widać porcję z 5 jajek)
3. wymieszać, doprawić do smaku jeżeli potrzeba
4. to czerwone to świeża drobno pokrojona papryczka chili - bardzo lubię więc dodaję, nie jest konieczna
5. pastę jajeczną na kanapkę, na to szczypiorek i jeść jeść jeść (nie smarować już kromki masłem bo majonez sam w sobie jest bardzo tłusty)
Jak tak patrzę na ten wpis to wygląda na to, że odżywiamy się bardzo zdrowo. Cieszy mnie to :)
piątek, 18 marca 2016
Kosmetyki wędrują do kosza!
Dzisiaj dwa produkty musiały wylądować w koszu.
Staram się na bieżąco wyrzucać lub oddawać rzeczy, które się u mnie nie sprawdziły (oddawać) albo są do dupy (rzut do kosza). Polecam tę metodę!
...inaczej można się ocknąć z pełną szufladą kosmetyków i nie mieć się czym pomalować, bo wszystko takie jakieś beznadziejne.
Pierwszy to najgorszy top coat świata - Essie no chips ahead, o którym już wyraziłam swoje niepochlebne zdanie. Podsumowując: katastrofa za około 10 euro.
Drugi to tusz do rzęs Wibo Curling Pump Up mascara. Żółta wersja. Tusz był naprawdę spoko przez pierwszy miesiąc, może półtora. Wydłużał rzęsy, fajnie je rozdzielał... ale u mnie od jakiegoś czasu PANDUJE - osypuje się, po kilku godzinach wyglądam jak mała słodka panda. Nie pamiętam niestety czy robił tak od początku. Chyba tak? Pamiętam też, że podrażniał mi oczy.
Jednak to tusz za dziesięć złotych (10zł) i moim koleżankom się nie osypuje... więc jak szukacie dobrego tuszu to warto spróbować.
Efekt po nałożeniu kilku warstw jest naprawdę spektakularny.
Te dwa egzemplarze zrobiły miejsce na dwa nowe zakupy. Ale o tym w następnej notce.
Pozdrawiam!
Staram się na bieżąco wyrzucać lub oddawać rzeczy, które się u mnie nie sprawdziły (oddawać) albo są do dupy (rzut do kosza). Polecam tę metodę!
...inaczej można się ocknąć z pełną szufladą kosmetyków i nie mieć się czym pomalować, bo wszystko takie jakieś beznadziejne.
Pierwszy to najgorszy top coat świata - Essie no chips ahead, o którym już wyraziłam swoje niepochlebne zdanie. Podsumowując: katastrofa za około 10 euro.
Drugi to tusz do rzęs Wibo Curling Pump Up mascara. Żółta wersja. Tusz był naprawdę spoko przez pierwszy miesiąc, może półtora. Wydłużał rzęsy, fajnie je rozdzielał... ale u mnie od jakiegoś czasu PANDUJE - osypuje się, po kilku godzinach wyglądam jak mała słodka panda. Nie pamiętam niestety czy robił tak od początku. Chyba tak? Pamiętam też, że podrażniał mi oczy.
Jednak to tusz za dziesięć złotych (10zł) i moim koleżankom się nie osypuje... więc jak szukacie dobrego tuszu to warto spróbować.
Efekt po nałożeniu kilku warstw jest naprawdę spektakularny.
Te dwa egzemplarze zrobiły miejsce na dwa nowe zakupy. Ale o tym w następnej notce.
Pozdrawiam!
niedziela, 13 marca 2016
Recenzja top coat: Essie - no chips ahead - 0/10 - uwaga bubel
Ostatnio miałam urodziny i postanowiłam wybrać się do drogerii i spontanicznie wyrać sobie jakiś mały upominek. Chciałam top coat, wybrałam. Kupiłam też paski wybielające do zębów ale o tym kiedy indziej.
Top coat znanej marki Essie o wdzięcznej nazwie "no chips ahead". Miał zapobiegać odpryskiwaniu lakieru i przedłużać jego trwałość do 10 dni. Kosztował 10 euro bez kilku centów za 13,5ml. Za taką cenę spodziewałam się jakości porównywalnej do lakierów essie - czyli wysokiej.
Żeby nie sugerować się opiniami z internetu najpierw go użyłam - chciałam stworzyć warunki, w których produkt ten mógłby mnie pozytywnie zaskoczyć. Zrobiłam manicure, odtłuściłam płytkę paznokcia, pomalowałam dwie cienkie warstwy lakieru essie.
Dałam temu wyschnąć. Pomalowałam topem... i się zaczęło.
Było ok godziny 11. Nie wiem czy on naprawdę zapobiega odpryskiwaniu... i tego pewnie nigdy się nie dowiem bo ON NIE WYSECHŁ. Po 12 godzinach jeszcze odbijała się na nim tekstura materiału jak na przykład czegoś dotknęłam. Na paznokciach miałam taką niby plastelinową warstwę.
Następnego dnia wieczorem dalej był nie do końca zaschnięty - zdrapałam część z paznokci ze złości, że takie gówno kupiłam. W ogóle kto to na rynek wypuścił? Nawet zdjęć nie wkleję bo to wygląda to źle a tylko się złoszczę jak o tym pomyślę.
Jak on tak nie chciał zasychać to spojrzałam, co piszą o nim na wizażu. Bo może mi się wadliwy egzemplarz trafił? Piszą to samo. Nie wysycha. Nie chroni przed odpryskiwaniem. Kosztuje milion. Na stronie essie.com ma opinie 1,5/5 więc bieda z nędzą.
Ode mnie dostanie 0 punktów w skali od 0 do 10. Totalny bubel za 10 euro, seriously?!
Nie polecam.
niedziela, 6 marca 2016
Tanie gotowanie - przypadkowa zupa kapustowa.
Przepis ten zamieściłam ostatnio jako komentarz na jednym z blogów, tutaj zamierzam go opublikować ze zdjęciem.
"Tanie gotowanie" to posty, które służą mi za zarchiwizowanie moich czasami całkiem niezłych pomysłów oraz możliwe, że wam jako inspiracja.
Jestem zdania, że gotowanie może być przyjemne. Może być też tanie. Może być również bardzo drogie... absolutnie nic to tego nie mam. Lubię czasami zjeść jakiś "wynalazek" i zdarza mi się kupować 300g krewetek za 10 euro, chociaż ich jakość mogłaby być lepsza to cena i tak jest dość spora. Ale o tym w postach z cyklu "gotowanie".
Nasz dzisiejszy bohater:
Zupa kapuściana. Kapuśniak?
Przepis jest mocno inspirowany zupą cebulową modną w latach 90 jako podstawa "diety cebulowej".
Wyszło mi z tego przepisu 9litrów zupy... Skończyła się zanim zdążyliśmy się znudzić. Porcji wyszło 24 (375ml na porcję). To taki inny smak, zupa jest sycąca wbrew pozorom i rozgrzewająca.
"Tanie gotowanie" to posty, które służą mi za zarchiwizowanie moich czasami całkiem niezłych pomysłów oraz możliwe, że wam jako inspiracja.
Jestem zdania, że gotowanie może być przyjemne. Może być też tanie. Może być również bardzo drogie... absolutnie nic to tego nie mam. Lubię czasami zjeść jakiś "wynalazek" i zdarza mi się kupować 300g krewetek za 10 euro, chociaż ich jakość mogłaby być lepsza to cena i tak jest dość spora. Ale o tym w postach z cyklu "gotowanie".
Nasz dzisiejszy bohater:
Zupa kapuściana. Kapuśniak?
Przepis jest mocno inspirowany zupą cebulową modną w latach 90 jako podstawa "diety cebulowej".
Wyszło mi z tego przepisu 9litrów zupy... Skończyła się zanim zdążyliśmy się znudzić. Porcji wyszło 24 (375ml na porcję). To taki inny smak, zupa jest sycąca wbrew pozorom i rozgrzewająca.
Składniki:
Kapucha (1,5eu->6zł)
Marchewka, sporo (1zł)
Pietruszka (w Niemczech ciężka do kupienia, 2zł)
Por - kawałek (1zł)
Cebula (1zł)
Czosnek (0,50zł)
1 zielona papryka (2zł)
Kawałek drobiu (szyja z indyka, jakieś skrzydło z kurczaka albo dwa...) (2zł)
200-400g boczku wędzonego (400g -> 8zł)
Ryż parboiled lub brązowy (0,50zł)
Oliwa z oliwek extra vergin (0,50zł)
Przyprawy (sól, pieprz, chili) (0,50)
Razem: ok 25zł, przez 24 porcje to niewiele ponad złotówka za michę zupy => Tanie gotowanie.
W Niemczech kupiona była tylko kapusta i papryka. Ceny raczej zawyżam.
Przygotowanie:
Kapusta średniej
wielkości. Głąb wykroić. Kapuchę pokroić/poszatkować. Przygotować sobie
duży garnek, w którym to kapustę zalać gorącą wodą. Moja potrzebowała
ok 3 litrów żeby była przykryta wodą. Odstawić gar na mały gaz. Na
patelni podsmażyć lekko 3-4 cebule. Wrzucić do kapusty. Pokroić w kostkę
albo zetrzeć dwie marchewki, wrzucić do dużego gara.
W innym garnku trzeba wcześniej ugotować bulion drobiowy (ja gotowałam wersję oszczędną czyli dwie małe szyje z indyka, kilka małych kawałków marchewki, kawałek pietruszki, pora, selera, ząbek czosnku, pieprz). Bulion wlać do kapusty. Warzywa z bulionu - co kto lubi, ja marchewkę pokroiłam, reszta psuła wrażenie estetyczne i nie została wykorzystana do zupy. Szyje wylądowały w dużym garze celem dalszego gotowania.
Jedną zieloną paprykę pokroić w kostkę i wrzucić do gara. Ona nadaje takiej specyficznej goryczy. 100gram ryżu parboiled lub brązowego również do gara. Zwykły ryż odradzam - rozgotuje się. Zetrzeć do środka ząbek czosnku.
Zupa jest w tym momencie bardzo chuda, dodać oliwy z oliwek kilka łyżek - jak kto lubi. Doprawić solą, papryką słodką i chili (pieprz cayenne). Nie przestraszyć się, prawdopodobnie będzie potrzebowała sporo soli. Powinna być ostrawa. Jak wyjdzie za rzadkie - odparować, jak za gęste dolać wody.
Wersja bogatsza - albo zasmażka zamiast oliwy albo podsmażony pokrojony w kostkę boczek wędzony. Tym razem robiłam z boczkiem. Kapusta lubi podsmażony boczek.
W innym garnku trzeba wcześniej ugotować bulion drobiowy (ja gotowałam wersję oszczędną czyli dwie małe szyje z indyka, kilka małych kawałków marchewki, kawałek pietruszki, pora, selera, ząbek czosnku, pieprz). Bulion wlać do kapusty. Warzywa z bulionu - co kto lubi, ja marchewkę pokroiłam, reszta psuła wrażenie estetyczne i nie została wykorzystana do zupy. Szyje wylądowały w dużym garze celem dalszego gotowania.
Jedną zieloną paprykę pokroić w kostkę i wrzucić do gara. Ona nadaje takiej specyficznej goryczy. 100gram ryżu parboiled lub brązowego również do gara. Zwykły ryż odradzam - rozgotuje się. Zetrzeć do środka ząbek czosnku.
Zupa jest w tym momencie bardzo chuda, dodać oliwy z oliwek kilka łyżek - jak kto lubi. Doprawić solą, papryką słodką i chili (pieprz cayenne). Nie przestraszyć się, prawdopodobnie będzie potrzebowała sporo soli. Powinna być ostrawa. Jak wyjdzie za rzadkie - odparować, jak za gęste dolać wody.
Wersja bogatsza - albo zasmażka zamiast oliwy albo podsmażony pokrojony w kostkę boczek wędzony. Tym razem robiłam z boczkiem. Kapusta lubi podsmażony boczek.
piątek, 4 marca 2016
Wyrównanie za mieszkanie czyli bye bye 1600eu....
Na dobry początek weekendu przyszło do zapłaty 1100 euro wyrównania za ogrzewanie i wodę.
Do tego jeszcze normalna (zwiększona) miesięczna opłata za mieszkanie co razem sprawi, że z mojego konta odpłynie 1600 euro z dniem pierwszego kwietnia. Na Prima Aprilis :D
W pierwszej chwili zrobiło mi się słabo... jednak patrząc na wydruk jestem w stanie się zgodzić. 5,25m3 na osobę wody czyli trochę mniej niż na studiach. Teraz powinno być mniej bo pojawiła się zmywarka.
Za mało nadpłacałam - widocznie koszty jakie były podane przy wynajmie dotyczyły jednej osoby. Dodatkowo opłaty stałe są większe niż nasza miesięczna opłata, spółdzielnia zrobiła nas lekko w balona.
Czego się spodziewałam?
Miałam taką przygodę już na studiach - gdzie koszty ogrzewania miały wynosić 150zł... a wynosiły ponad 600zł bo w dziury w ścianach palce można było włożyć. Oczywiście odkryłam je z czasem.
Spodziewałam się niedopłaty. Ale nie kurcze większej niż tysiak...
Trzeba się zastanowić, jak tę stratę odrobić. Macie jakieś pomysły?
Do tego jeszcze normalna (zwiększona) miesięczna opłata za mieszkanie co razem sprawi, że z mojego konta odpłynie 1600 euro z dniem pierwszego kwietnia. Na Prima Aprilis :D
W pierwszej chwili zrobiło mi się słabo... jednak patrząc na wydruk jestem w stanie się zgodzić. 5,25m3 na osobę wody czyli trochę mniej niż na studiach. Teraz powinno być mniej bo pojawiła się zmywarka.
Za mało nadpłacałam - widocznie koszty jakie były podane przy wynajmie dotyczyły jednej osoby. Dodatkowo opłaty stałe są większe niż nasza miesięczna opłata, spółdzielnia zrobiła nas lekko w balona.
Czego się spodziewałam?
Miałam taką przygodę już na studiach - gdzie koszty ogrzewania miały wynosić 150zł... a wynosiły ponad 600zł bo w dziury w ścianach palce można było włożyć. Oczywiście odkryłam je z czasem.
Spodziewałam się niedopłaty. Ale nie kurcze większej niż tysiak...
Trzeba się zastanowić, jak tę stratę odrobić. Macie jakieś pomysły?
czwartek, 3 marca 2016
Krostki na rękach --> Wyeliminować w dwa tygodnie.
Drugi temat na dziś, jest mega super nudny i przyziemny. Lekko paskudny też.
Mam malutkie krostki na przedramionach i ramionach. Takie niby pryszcze ale mniejsze, przywykłam i nie przeszkadzają jakoś specjalnie. Jak ich nie ruszam to nawet czasem jest ich mniej. Odkąd pamiętam one tam są, na pewno od podstawówki, czasem je skubię... (po czym powstają brzydkie strupki, rany goją się strasznie długo, swędzą)
Nie było ich tylko przez 3 miesiące jak super mądrze wybrałam się do dermatologa mając lat 17 i zażywałam później przez ten czas antybiotyk. Trądzik, który obiektywnie nie był problemem... ale w mojej nastoletniej głowie urósł do rangi czegoś, co warte było trzech miesięcy na antybiotykach. Azytromycyna to była? Nie pamiętam już. W każdym razie brawo dla mnie za osiągnięcie 8 w dziesięciostopniowej skali głupoty :D
Teraz mam plan się ich pozbyć. Tarciem, kwasami i olejami. Od dzisiaj zaczynając próbuję przez dwa tygodnie tym serum(klik):
A na to coś nawilżającego bez parafiny: balsam albo olej.
Stawiam na regularność. Dzień 1/14 zaliczony.
Jeżeli zaczną się dziać dziwne rzeczy, to oczywiście odpuszczę któryś z kroków.
Subskrybuj:
Posty (Atom)